W.B.: - W Olsztynie nie ma żadnych skarg. Jedynie w Zielonej Górze skarżyli się mieszkańcy budynku sąsiadującego z reklamą, ale skargi ustały, gdy ograniczyliśmy emisję reklam do godz. 22:00.
Skargi były również w Gdańsku z powodu ekranu na kinie KREWETKA. Pisał o tym „Dziennik Bałtycki”.
W.B.: - Niektóre skargi są inspirowane przez konkurencję z powodu pojawienia się nowego nośnika reklam.
W jednym z artykułów w „Gazecie Wyborczej”, na temat instalowanego ekranu argumentował pan, że tego typu nośnik reklam może nawet... poprawić wygląd miasta. Cytuję pana wypowiedź: „Firmom reklamującym się w tradycyjny sposób na kamienicy proponujemy 30 proc. upustu za zdjęcie swoich banerów i reklamowanie się u nas”. Mija rok, a kamienica („czarny katafalk” - przyp. mój) nadal jest zawieszona od dołu do góry obskurnymi banerami reklamowymi.
W.B.: - Ekran świetlny jest lepszą formą reklamy, i ja jestem gotów spełnić obietnice dane reklamodawcom, ale nie mogę ich do niczego zmusić, na to trzeba czasu, a w Japonii, Korei, czy USA życie pokazało, że ekrany wyparły bilboardy papierowe.
Co prawda nie mieszka pan od kilkunastu lat w Olsztynie, ale mieszkał pan i pracuje tutaj, więc zapytam, jaki charakter, pana zdaniem, powinien mieć Olsztyn: miasta przemysłowego, miasta-ogrodu, Nowego Jorku Warmii i Mazur (jeden ze wspólników „TV City” Maciej Jamiołkowski powiedział „Gazecie Wyborczej”: „Pomysł wzięliśmy z Nowego Jorku, gdzie takich ekranów jest dużo. Nasz jest nowocześniejszy od amerykańskich”).
W.B.: - Trudno miastu liczącemu prawie 200 tys. mieszkańców dopisać do nazwy „Zdrój”. Nie będzie to miasto-ogród, ale powinno się w nim wygodnie żyć. Jeśli świadczy się w nim usługi, to i muszą być reklamy.
Jak pan sądzi, dlaczego pana firma uzyskała pozytywną decyzję na montaż ekranu, a inne firmy, w tym firma, która chciała postawić ekran na dachu budynku „Społem”, u zbiegu ulic Piłsudskiego i Pieniężnego w Olsztynie, takiej zgody nie dostała?
W.B.: - Nie mogę oceniać, nie znając wniosku, ani uzasadnienia decyzji urzędu. Nasza spółka też otrzymała negatywną odpowiedź, kiedy złożyła wniosek o pozwolenie zamontowania ekranu na Okrąglaku.
Jak pan ocenia nastawienie urzędów do tego typu ekranów, które wydają zgodę na ich instalację?
W.B.: - Procedury trwają długo, gdyż w Polsce nie ma jeszcze generalnych uregulowań dotyczących tego nośnika reklam. Żadne miasto w Polsce nie ma inwentaryzacji stref, w których można umieszczać reklamy. Powinny zostać wypracowane klarowne zasady regulujące umieszczanie reklam, czy to na szczeblu miasta, czy może nawet dotyczące całego kraju.
Czy mógłby się pan odnieść do opinii internautów pod artykułami w „Gazecie Wyborczej”, twierdzących, że gdyby nie znajomość dwóch wspólników „TV City”, zarazem działaczy Platformy Obywatelskiej, z pełniącym obowiązki prezydenta miasta, Tomaszem Głażewskim, również politykiem PO, to urząd nie dałby zgody na ekran przy ratuszu?
W.B.: - My nie składaliśmy wniosku ani do prezydenta Małkowskiego, ani do
Głażewskiego, składaliśmy go do właściwego wydziału Urzędu Miasta i tak
się złożyło, że na instalacje ekranu przy ratuszu musieliśmy uzyskać
normalne pozwolenie na budowę. Ja na ten temat z p.o. prezydenta nie
rozmawiałem. Wszelkie formalności w naszym imieniu załatwiał w stosownym
wydziale UM współpracujący z TVCity na stałe inżynier budowlany, a czy
rozmawiał z prezydentem o tym któryś ze wspólników, to należy o to pytać wspólników.
Czy nie miał pan żadnych wątpliwości instalując ekran przy zabytkowym ratuszu. Po działaniach Armii Czerwonej nie mamy w Olsztynie zbyt wielu zabytków...
W.B.: - Gdyby w tym miejscu stała secesyjna kamienica, to by nie przyszło mi nawet do głowy żeby stawiać tam ekran.
Skomentuj
Komentuj jako gość