„Misie” czyli inwestycje „na miarę naszych możliwości”
Do wybuchu społecznego w Ostródzie doszło w momencie, gdy zainwestowane w igrzyska pieniądze nie przyniosły chleba. Stadion wybudowany za 39 milionów złotych na 5 tys. miejsc, nie przyciągnął żadnej drużyny Euro 2012. Powód? Za daleko od lotniska i od autostrady. Czy tego nie można było przewidzieć? Oczywiście, że można było! Ale władza zawsze wie lepiej co „odpowiada żywotnym interesom naszego społeczeństwa” (cytat z „Misia” Stanisława Barei). Cały kompleks sportowo-rekreacyjny będzie kosztował 97 mln zł. Kolejne inwestycje na „miarę naszych możliwości”, które pogrążyły budżet miasta w długach, to budowa amfiteatru za ponad 25 mln złotych, toru na jeziorze do sportów wodnych za 6,5 mln zł (tor kajakowy - bezużyteczny po wybudowaniu, gdyż okazało się, że trzeba doposażyć tor w wieżę dla sędziów) i fontanny za 2 mln zł.
W rezultacie tych inwestycji, służących rozrywce i rekreacji, na łączną kwotę 130,5 mln zł, na których utrzymanie trzeba łożyć z kasy miejskiej (utrzymanie stadionu to 1 mln zł rocznie), zadłużenie budżetu doszło do prawie 50%. Zdaniem mieszkańców najpilniejszą inwestycją dla Ostródy była budowa wiaduktu (miasto przecinają 3 przejazdy kolejowe, które są zmorą mieszkańców) i kanalizacji (miasto prześladują awarie).
W Olsztynie zadłużenie budżetu jest nawet wyższy, wg. budżetu na 2012 roku wyniesie 51,63%. Wydawałoby się, że od granicy dopuszczalnego zadłużenia, która wynosi 60%, dzieli zarówno Ostródę, jak i Olsztyn bezpieczny dystans. To mylne wrażenie, bowiem jak wyliczył Instytut Kościuszki już rok temu rzeczywisty wskaźnik zadłużenia Olsztyna wynosił 59,37%. Instytut bowiem policzył także długi ukryte w spółkach komunalnych. Z tego należy wnosić, że w 2012 roku rzeczywisty wskaźnik zadłużenia Olsztyna przekroczy granicę 60% (wszak spółki komunalne musiały się zrzucać na pokrycie zadłużenia MPK). Jednak dług długowi nierówny. Zależy w co zainwestowaliśmy. Jeśli podatki mieszkańców i kredyty poszły na inwestycje infrastrukturalne, które przyciągnęły inwestorów, a ci stworzyli miejsca pracy, to jest gwarancja, że taki dług zostanie spłacony a miasto będzie się rozwijać.
Niestety, tak w przypadku Ostródy, jak i Olsztyna pieniądze te wydano na „igrzyska”, a nie na „chleb”.Stan ulic w Olsztynie jest opłakany, miasto zakorkowało się, Olsztyn nie ma dla najważniejszej części miasta planu zagospodarowania przestrzennego, czyli nie ma wizji swego rozwoju. Obwodnica południowa odchodzi w siną dal. Lotnisko powstanie dla Szczytna, a nie dla Olsztyna. W tym stanie rzeczy władze uznały za najpilniejszą inwestycję dla Olsztyna budowę basenu olimpijski za 70 mln zł. Już w trakcie jego budowy, władze przyznały, że roczny koszt jego utrzymania wyniesie 3 mln zł. Jaki będzie rzeczywisty koszt, szybko się okaże. Przypomnę, że mieszkańcy chcieli aquaparku. (W Elblągu do budowy basenu przystępuje prywatny inwestor. Do budowy aquaparku władze szukają partnera prywatnego).Jednak basen to nie ostatnie słowo władz Olsztyna w rozdziale „igrzyska”. Władze prą do budowy stadionu (blokując przy okazji inwestycje prywatnego kapitału), hali sportowo-widowiskowej,
(Minianeks robi na olsztyńskim basenie za Aquapark, fot. autor)
zagospodarowania Jeziora Krzywego (koszt około 45 mln zł), budowy Parku Centralnego i parku Przedzamcze.
Odpowiednikiem ostródzkiej fontanny jest w Olsztynie beton-kładka na Jeziorze Długim za 3,6 mln zł i remonty 4 placów. Żeby chociaż remonty tych placów upiększyły Olsztyn, ale plac Jana Pawła II przed ratuszem ozdobiony świecącymi „pałami”, na trwałe oszpecił najbardziej reprezentacyjne miejsce w mieście. Przebudowa Placu Solidarności stała się li tylko pretekstem do budowy parkingu z pieniędzy publicznych dla inwestora prywatnego, który po drugiej stronie Al. Piłsudskiego postawi biurowiec Centaurus. Remont placu przed Wysoka Bramą, na którym mają stanąć chińskie kule, to już „pryszcz” przy budowie np. przejścia podziemnego do Alfy. To jest dopiero „misiaczek” za 6,3 mln zł! Najpierw zamyka się przejście uliczne, a następnie ogłasza konieczność budowy przejścia podziemnego, koniecznego chyba tylko dla firmy posiadającej koparki i produkującej beton. Ale wszystkie te razem wzięte olsztyńskie „fontanny” i tak przebija budowa Olsztyńskiego Parku Naukowo-Technologicznego za 71 mln zł, o którym władze Olsztyna piszą, że „być może stanie się obiektem na miarę Doliny Krzemowej." Już jedną Dolinę Krzemową przerabialiśmy w Olsztynie, jej pomnik stoi przy ul. Warszawskiej (b. Inkubator Przedsiębiorczości).
Zresztą, koszt budowy OPN-T - 71 mln zł – nie wydaje się wygórowany w zestawieniu z kosztem budowy przedszkola na Osiedlu Generałów za 10 mln. zł.Ale to nie jest ostatnie słowo naszej władzy w dziedzinie inwestycji „na miarę naszych możliwości". Nie udało się odpalić budowy spalarni za 515 mln zł, piękniejszej niż w Wiedniu, a już rusza inny „miś”: budowa tramwaju za 400 mln zł, który jeszcze bardziej zakorkuje miasto i powiększy deficyt MPK. Ale i tak wszystkie te inwestycje typu „igrzyska” pobije MEGA-MIŚ: budowa kombinatu energetycznego na gaz za 700 mln - 1 mld zł.
Podałem rok temu wiceprzewodniczącej Rady Miasta Olsztyna z PO, pani Halinie Ciunel, na spotkaniu ze „Świętą Warmią”, datę bankructwa Olsztyna, jeśli te plany wyjdą: 2014 rok. Kręciła z niedowierzaniem głową, sądząc, że żartuję. Ja nie żartowałem.
(p. H. Ciunel na spotkaniu ze "Świętą Warmią", fot. Jacek Strużyński)
Brać, skoro Unia daje
(Nie ważne co budujemy, ważne żeby CENBET miał zlecenie. Budowa basenu olimpijskiego w Olsztynie, fot. autor).
Władze Ostródy, tak jak Olsztyna również tłumaczyły mieszkańcom, że te inwestycje, to niebywała okazja, bo pieniądze na te cacka daje Unia Europejska, a my tam tylko trochę dokładamy... Nie ważne, więc co budujemy, ważne, żeby tę Unię „wydoić” na jak największą kasę.Mieszkańcy Ostródy już dzisiaj wiedzą, kto za takie inwestycje płaci i kto tak naprawdę na nich zarobił. W Ostródzie wszystkie możliwe opłaty i podatki zostały drastycznie podniesione: podatki średnio o 11%, ceny biletów ZKM o 28%, podwyżki opłat na cmentarzach komunalnych o ok. 60%. Zniesiono ulgi i podniesiono czynsze dla przedsiębiorcy, więc niektórzy zaczęli zwijać interes i zwalniać pracowników.
W Olsztynie ten proces drenowania kieszeni mieszkańców też już się zaczął. Najpierw w górę poszły i tak drogie bilety MPK, co wywołało akcję protestu młodych pasażerów pod hasłem -„przekaż bilet”, na co władze miasta zareagowały próbą zamknięcia inicjatorów akcji za kratkami. W górę poszły ceny wody i ciepła. Miały być jeszcze wyższe, ale sprzeciwiły się rady nadzorcze spółek komunalnych. Rosną też czynsze. Ale w Olsztynie to dopiero przedsmak podwyżek. Ale też kieszenie olsztyniaków są o wiele głębsze. Stopa bezrobocia w Ostródzie wynosi 14%, a w Olsztynie – 6,9%.
Co wyprowadziło ludzi na ulicę?
Jednak podwyżkami i tak nie załata się tak wielkiej dziury budżetowej, więc burmistrz Ostródy zaczął ciąć wydatki. Burmistrz ogłosił likwidację Zespołu Szkolno-Przedszkolnego Nr 5 na osiedlu Plebiscytowym. I ta decyzja okazała się dla burmistrza Ostródy „o jeden most za daleko” i wyprowadziła ludzi na ulice. Szkołę tę budowali mieszkańcy, składali się na nią, dawali robociznę i materiały. Do zespołu uczęszcza 220 dzieci. Likwidacja tej placówki oznacza dla rodziców kilkukilometrowy dowóz dzieci do innych szkół, przejazd przez „7” i najbardziej niebezpieczne skrzyżowanie w kraju. Rodzice powiedzieli burmistrzowi NIE! Paradoksem jest, że burmistrz zadarł z elitą Ostródy, można rzec z elektoratem PO, z którą to partią burmistrz współrządzi miastem i dla której stworzył dwa stanowiska wiceburmistrzów. (Jak wyliczyli Ostródzianie, roczny koszt tych stołków, to 300 tys zł).
Osiedle Plebiscytowe to jedyne rozwijające się osiedle w Ostródzie, zamieszkują je wykształceni, zamożni przedsiębiorcy, w średnim wieku, którzy założyli rodziny, mają dzieci, kupują tu działki i budują domy. Burmistrz sprowokował elitę Ostródy swoją arogancją. Zarzuty określił, jako „demagogiczne, kłamliwe i bałamutne”. Stwierdził, że protestujący „sypią piach w tryby rozpędzonej lokomotywy”. Manipulował informacjami na temat kosztów utrzymania szkoły. Rada Miasta przegłosowała likwidację szkoły i odwołała przewodniczącego, który się temu sprzeciwiał, gdyż złożona jest z radnych uzależnionych od burmistrza. Burmistrz dał pracę członkom ich rodzin w Urzędzie Miasta, spółkach komunalnych i podległych szkołach. Gdy jedna z radnych zagłosowała wbrew woli burmistrza, jej mąż stracił pracę. Odpowiedzią rodziców na tę uchwałę Rady było powołanie komitetu referendalnego, który błyskawicznie zebrali kilka tysięcy podpisów (potrzebnych było 2.600) pod wnioskiem o referendum oraz zorganizował blokady dróg wyjazdowych z miasta. Dopiero wówczas, gdy akcja się powiodło, a na następny dzień demonstrację uliczną w Ostródzie zapowiedziały związki zawodowe (OPZZ i ZNP) burmistrz naprędce zwołał konferencję prasową i zaczął obiecywać, że na rok odroczy likwidację szkoły, tak aby rodzice mieli czas na jej przejęcie. Było za późno. Stracił wiarygodność. Mieszkańcy wyszli na ulicę i symbolicznie wywieźli na taczkach burmistrza i jego dwóch zastępców. To była pierwsza taka demonstracja w historii Ostródy, którego mieszkańcy nie są skorzy do buntu.Teraz zadziałał efekt kuli śnieżnej. Do demonstracji ulicznej przyłączyli się zwalniani z Morlin pracownicy (w sumie pracę straci 190 osób), niepełnosprawni, bo zabrano im ulgi na przejazdy komunikacją miejską, kibice, z powodu ich zdaniem zbyt dużych cen biletów na mecze (15 zł).
Komitet referendalny skupia ludzi różnych zapatrywań politycznych i różnych religii. Poza jedną osobą, radną, nie brali do tej pory udziału w życiu politycznym miasta. Do referendum idą pod hasłem „Młodzi sprzątają Ostródę” (najstarsi organizatorzy są z rocznika 1969). Burmistrz na konferencji prasowej insynuował członkom komitetu, że są sterowani przez polityków z PiS. To prawda, zwracali się do polityków o pomoc w sprawie szkoły, m.in. do posła PiS, Zbigniewa Babalskiego, który te insynuacje komentuje tak:
-
Trzeba wierzyć w naiwność ludzi, żeby im wmawiać, że wyszedł Babalski na ulicę, krzyknął i referendum gotowe – powiedział mi poseł Zbigniew Babalski. - Burmistrz sam sprowokował rodziców do referendum. Prosiłem Go, żeby dał rodzicom rok na przekształcenie szkoły w placówkę niepubliczną. Nie chciał słuchać, tak jak nie chciał słuchać, gdy mówiliśmy mu, że bez sensu jest budowa stadionu, bez lotniska w pobliżu i bez zrobionej „7” z Gdańska do Ostródy.
Być może burmistrz Olgierd Dąbrowski dlatego podejrzewa posła Babalskiego, że stoi za referendum, gdyż sam stał za referendum w 1996 roku, które miało odwołać burmistrza Zbigniewa Babalskiego? Olgierd Dąbrowski atakował ówczesnego burmistrza jako dziennikarz „Dziennika Pojezierze” (gazety związanej z SLD). Wówczas Zbigniew Babalski wyszedł z referendum zwycięsko. Obecny burmistrz może nie mieć tyle szczęścia, bo tym razem to rzeczywiście bunt społeczeństwa obywatelskiego, a nie walka o władzę politykierów napalonych na stołki.
Na czym wysadzi się prezydent Olsztyna?
Kariera prezydenta Olsztyna bardzo przypomina karierę burmistrza Ostródy, pomimo pozornie różnych korzeni. Piotr Grzymowicz to absolwent budownictwa na ART i działacz PZPR, później SLD, obecnie związany z PSL, były sportowiec. Od 1998 roku radny Olsztyna, w latach 2001-2007 – wiceprezydent, od 2009 roku prezydent Olsztyna. Rok później pokonał Czesława Małkowskiego uzyskując 53,28% głosów, głównie dzięki temu, że część wyborców wybrała mniejsze zło. Obaj po wyborach stworzyli koalicję z PO.
Olgierd Dąbrowski to absolwent Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej/Socjologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w PRL był kierownikiem Oddziału Stowarzyszenia PAX w Ostródzie, w l. 80. szef PRON w Ostródzie, od 2002 roku zastępca burmistrza, a od 2010 roku – burmistrz Ostródy. Jego pomysłem była budowa centrum pobytowego na Euro 2012. I na tym centrum się potknął.Prezydent Piotr Grzymowicz niemal od początku swojej prezydenckiej kariery potyka się i wzbudza społeczne protesty. A było ich już sporo. Protest rodziców z Osiedla Generałów wywołany zapowiedzią sprywatyzowania przedszkola, którego budowa pochłonęła z kasy miasta 10 mln złotych. Protest mieszkańców Osiedla nad Jeziorem Długim wywołany budową beton-kładki za 3,6 mln zł oraz projektem budowy wokół jeziora betonowej „autostrady” i wycięcia w tym celu 414 drzew. Wzburzenie mieszkańców Olsztyna wywołał nowy kształt placu Jana Pawła II przed ratuszem ze „świecącymi pałami”. SARP protestowało przeciwko wydaniu zezwolenia na budowę megabiurowca Centaurus bez odpowiedniej liczby miejsc parkingowych. Siedem stowarzyszeń, zorganizowało wspólną konferencję prasową pod hasłem ''Inwestycje Olsztyna - stracone szanse''. Podczas konferencji stowarzyszenia nie wezwały prezydenta do ustąpienia, a jedynie do odwołania kierownictwa wydziałów architektury i planowania przestrzennego oraz MZDiM. Protest Rady Osiedla Redykajny przeciwko dopuszczeniu do zabudowy jeziora Podkówka. Protest przedsiębiorców z Alei Wojska Polskiego, których przedłużająca się budowa drogi doprowadziła na skraj upadłości oraz mieszkańców wystraszonych informacją, że przez Wojska Polskiego i Jagiellońska pojadą wozy ciężarowe. Rada Osiedla Kościuszki zaprotestowała przeciwko budowie linii tramwajowej na tej ulicy. To zaprojektowanie na tej ulicy linii spowodowało, że cały ruch z zablokowanej przez tramwaje Kościuszki chce się skierować na ul. Partyzantów, poszerzając ją do 4 pasów i zamieniając w betonowy ściek komunikacyjny. To z kolei wywołało protest mieszkańców ul. Partyzantów...
Jednak żaden z tych protestów nie wysadził z siodła Piotra Grzymowicza, gdyż prezydent Olsztyna okazał się lepszym socjotechnikiem od filozofa-socjologa i byłego dziennikarza Olgierda Dąbrowskiego. Prezydent Grzymowicz wycofał się z decyzji sprywatyzowania przedszkola. Spotkał się z mieszkańcami Osiedla nad Jeziorem Długim, zrzucił winę na podległych urzędników i zmienił projekt. Najpierw zbeształ społeczników z 7 stowarzyszeń, pisząc na swoim blogu:
„Olszyńskie inwestycje, w żadnym stopniu nie są straconą szansą, a przeciwnie – są realną szansą na szybki rozwój miasta, i co warte podkreślenia - z wykorzystaniem finansowania zewnętrznego, opartego o ośrodki z Unii Europejskiej. Źle jest wówczas, gdy uzurpują sobie one wyłączne prawo do mówienia, co jest w naszym mieście dobre, a co złe, co ładne, a co brzydkie, co społecznie pożądane, a co nie ma takiego poparcia. Popełniają grzech pychy – albowiem to jest tylko ich (!) głos. Ważny, potrzebny, ale tylko „ich”. Jeśli chcą, by był głosem powszechnym, niech poddadzą się pod osąd społeczny, czyli wystartują w wyborach samorządowych. Zarówno ja, jak i Rada Miasta ten mandat mamy”.
Próbował też dokonać rozłamu w SARP-ie. Jednak, gdy te działania tylko dolały oliwy do ognia, natychmiast zaprosił te 7 stowarzyszeń na spotkanie. Oczywiście, nic z niego nie wynikło, ale rozładowało napięcie i spowodowało, że zarząd SARP, nie chcąc uchodzić za „hamulcowego”, wycofał skargę w sprawie Centaurusa.
Prezydent kazał zmniejszyć liczbę „świecących pał” na placu Jana Pawła II. Mieszkańców ul. Partyzantów postraszył, że albo zaakceptują jego koncepcję, albo w ogóle ulica nie będzie remontowana.
Spotkał się z mieszkańcami Redykajn i z mieszkańcami Alei Wojska Polskiego w asyście wiceprezydentów i dyrektorów wydziałów. Przedsiębiorcy z Alei WP nic nie osiągnęli i szykują się do wyjścia z protestem na ulicę. Lepiej poszło mieszkańcom Redykajn, gdyż mieszkają tam osoby ze świecznika olsztyńskiego układu biznesowo-politycznego, więc prezydent nie mógł pozostac głuchy na ich żądania. Zaproponował Warmińskiemu Przedsiębiorstwu Budowlanemu, właścicielowi działki nad Podkówką zamianę na działkę budowlaną w Jarotach. Negocjacje są w toku i ponoć się powiodą. Ofiarą tej walki o Podkówkę stała się dr filologii polskiej Anna Mackowicz, która wypowiedziała sie krytycznie o planach budowy nad jeziorem bloków. WPB pozwał panią dr Mackowicz do sądu, bo poczuło się obrażone. To też świadczy o atmosferze w mieście.
Kolejny raz sytuacja była bliska wybuchu: na skrzyżowaniu ulic Tuwima, Sikorskiego i Synów Pułku zginęła 59-letnia rowerzystka. Wjechała pod TIR-a, który przy skręcie w prawo miał światło zielone o 3 sekundy wcześniej, niż wjeżdżająca na przejście rowerzystka. Kilka lat wcześniej, 5 grudnia 2006 r. na tym samym skrzyżowaniu zginął kierowca Golfa, który podczas skrętu w lewo został staranowany przez jadącego prosto TIR-a. W sumie doszło na tym skrzyżowaniu do 9 kolizji. Mieszkańcy za te ofiary śmiertelne obwiniali kierownictwo MZDiM. W tym samym czasie w Lesie Miejskim działacze stowarzyszenia „Święta Warmia” odkryli, że wbrew zapewnieniom prezydenta, Miejski Zarząd Dróg i Mostów betonuje ścieżki w lesie, więc własnymi ciałami zablokowali budowę.
Jednak i tym razem prezydent błyskawicznie uśmierzył wybuch. Odwołał wieloletnich i nietykalnych dyrektorów: MZDiM i biura planowania przestrzennego. Uczynił z nich swoich „doradców”. Istota rzeczy się nie zmieniła i wtajemniczeni wiedzą, iż nadal Paweł Jaszczuk i Jerzy Piekarski decydują, ale efekt został osiągnięty i wybuch zażegnany.
Jak długo te sztuczki socjotechniczne będą skuteczne? Tak długo, jak długo koszty kolejnej inwestycji, którą mieszkańcy ocenią jako „sztukę dla sztuki”, nie zmuszą władz Olsztyna do głębokiego drenażu kieszeni mieszkańców i przedsiębiorców oraz tak długo, jak długo do odwołania prezydenta Piotra Grzymowicza będą nawoływać tylko młodzi ludzie na Facebooku (akcja GMO – Grzymowicz Musi Odejść), a mieszkańcy będą ją odbierać jako happening. Jednak pokłady niezadowolenia w mieście są duże i jest to materiał łatwopalny. Wystarczy jeden fałszywy krok, jedna błędna decyzja, która naruszy żywotny interes podobnej grupy socjologicznej, jak na Osiedlu Plebiscytowym w Ostródzie a w Olsztynie też dojdzie do referendum.
Adam Socha
Aby referendum było ważne, do urn w Ostródzie musi pójść 3/5 osób, które wzięły udział w wyborach odwoływanego burmistrza. Aby głosowanie było skuteczne, za odwołaniem musi opowiedzieć się co najmniej połowa głosujących. Olgierd Dąbrowski został burmistrzem Ostródy w drugiej turze wyborów samorządowych. Wybory miały charakter plebiscytu, gdyż był on jedynym kandydatem w II turze. Pozostali dwaj kandydaci wycofali się. Dąbrowski otrzymał 80,58 proc. głosów przy frekwencji 17,24 proc.
Zdjęcia z portalu: ostrodaonline.pl, za wyjątkiem zdjęcia Piotra Grzymowicza, które pochodzi z książki "Kopernik i pieniądze, z przedmową prezydenta Olsztyna.
Skomentuj
Komentuj jako gość