- Kto z Państwa uważa, że z tym prezydentem miasta i z tą Radą Miejską możliwe jest stworzenie „Olsztyńskiego Paktu dla Kultury”, niech podniesie rękę w górę - poprosiłem zebranych w auli Wydziału Nauk Społecznych UWM działaczy kultury i twórców, gdy goście z Bydgoszczy skończyli prezentację „Bydgoskiego Paktu dla Kultury”. Nikt nie podniósł ręki.
W środę 7 marca do Olsztyna przyjechali goście z Bydgoszczy, by nam opowiedzieć jak doszło do podpisania w tym mieście Bydgoskiego Paktu dla Kultury pomiędzy Radą Miasta a przedstawicielami Obywatelskiej Rady ds. Kultury (nastąpiło to 7 grudnia 2011). Pakt to pierwsza w Polsce społeczna, oddolnie stworzona umowa, umożliwiająca artystom i animatorom kultury realne współzarządzanie kulturą miejską. Władze Samorządu Bydgoszczy zobowiązały się, począwszy od 2012 roku zwiększać co roku, do 2015 roku budżet na kulturę o co najmniej 1 mln zł. Ale o rozdziale tych środków nie decydują urzędnicy! Tę role przejęła Obywatelska Rada Kultury powołana przez przedstawicieli mieszkańców, którzy zaangażowali się w tworzenie Paktu. Wśród konkretnych ustaleń zapisanych w Pakcie znalazły się m.in. współtworzenie przez stronę społeczną regulaminu przyznawania dotacji organizacjom pozarządowym w sferze kultury, współudział obywateli w tworzeniu budżetu miasta oraz zasad kontroli wydatkowania środków na kulturę, bowiem „Kultura jest dobrem wspólnym”.
Postanowiono, że „Wydatkowanie środków publicznych musi odbywać się zgodnie z zasadami przejrzystości oraz powszechnego i równego dostępu do kultury”. Środki te są przyznawane stowarzyszeniom drogą otwartych konkursów. Władze miasta uznały, że „Powszechne i świadome uczestnictwo mieszkańców w kulturze jest jednym z najważniejszych czynników rozwoju społecznego i ekonomicznego miasta” a „Polityka kulturalna powinna być spójna z polityką społeczną, polityką promocji i edukacji oraz planami urbanistycznymi”.
W Pakcie stwierdzono, że „Przyszłość Bydgoszczy zależy od wolnych, twórczych, szanujących się i rozumiejących wzajemnie obywateli. To kultura buduje poczucie wspólnoty, tożsamości, przynależności i dumy mieszkańców Bydgoszczy. Jest ona niezbędnym czynnikiem rozwoju, kreatywności, przedsiębiorczości, a także aktywności obywatelskiej. Kultura powinna zatem ożywiać i napędzać rozwój naszego miasta, inspirować do uczestnictwa, kreatywności, rewitalizacji oraz współpracy”.
Impuls do budowania Paktu powstał z chwilą przystąpienia 1 kwietnia 2010 roku Bydgoszczy do walki o Europejską Stolicę Kultury. Ta inicjatywa wyzwoliła energię i pomysły mieszkańców Bydgoszczy, stworzyła z nich obywateli. Goście nie ukrywali, że droga do Paktu była drogą przez krew. Zajęło im to 8 miesięcy. Zaczęli od usunięcia podziału na „my” - działacze, twórcy, społecznicy i „oni” - urzędnicy, radni. Do debaty udało się włączyć 27 środowisk, w tym Rady Osiedla i przedsiębiorców.
Najpierw powołane „stoliki tematyczne” przeprowadziły diagnozę słabych punktów kultury w Bydgoszczy. Okazało się, że jest ich 5:
1. słabe uczestnictwo mieszkańców w życiu kulturalnym,
2. brak elit,
3. brak współpracy pomiędzy różnymi środowiskami w Bydgoszczy, a także w kraju i za granicą.
4. brak rewitalizacji miasta (rozpadające się budynki, dzielnice-slumsy);
5. brak tożsamości mieszkańców, którzy nie mają poczucia dumy z bycia bydgoszczaninem.
Zrobiono też badania psychologiczne. Mieszkańcy mieli podać, z jaką osobą kojarzy im się kultura w mieście nad Brdą. Okazało się, że z ok. 40-letnim, trochę kulejącym urzędnikiem, który po pracy najbardziej lubi oglądać telewizję i lubi się wyspać. Jestem ciekaw, jaka osoba wyszłaby z badań w Olsztynie? Zachęcam czytelników, do wpisywania na Forum swoich opisów.
Z tą wiedzą, na co choruje kultura w mieście przystąpiono do szukania lekarstwa. To podczas tych poszukiwań, spotkań i dyskusji zrodziła się idea Paktu. To mieszkańcy powiedzieli jakie mają potrzeby i na tej podstawie określono program funkcjonowania kultury w mieście. Inny słowy: w Bydgoszczy, to nie ich odpowiednik naszego dyrektora domu kultury Marka Marcinkowskiego decyduje, że ma być np. Olsztyńskie Lato Artystyczne i kogo na nie zaprosi, i nie ich dyrektor teatru Janusz Kijowski decyduje, jakie spektakle zaprosi na festiwal teatralny. Oczywiście, tam dyrektorzy też zgłaszają swoje propozycje, ale rozstrzyga głos tych, którzy do tego teatru przyjdą na spektakle. Nie może gust jednej osoby w mieście być narzucany 170 tys. mieszkańcom. Rolą dyrektora jest tylko ten festiwal zorganizować. Koniec. Kropka.
Prezydent Bydgoszczy zostawił sobie w sferze kultury tylko administrację i kontrolę księgowości. Istnienie wydziału kultury w dotychczasowym kształcie stało się zbędne. Prezydent Bydgoszczy odetchnął. Skończyły się do niego procesje różnych grafomanów i chałturników o dotację na książkę czy imprezę „kulturalno-artystyczną”, a on uznaniowo decydował, kto ile dostanie. Przekładając na nasze. W. Szalkiewicz, b. rzecznik prezydenta J. Cichonia, a później Cz.J. Małkowskiego, gdyby chciał wydać za publiczne pieniądze swoje dzieło pt. „Kopernik i ekonomia”, nie musiałby godzić się na zamieszczanie wstępu i całostronicowego zdjęcia prezydenta Piotra Grzymowicza. Wystartowałby w konkursie i jeśli Obywatelska Rada Kultury uznałaby, że jest to wybitne dzieło, którym miasto Olsztyn może się pochwalić, to przyznałaby na nie pieniądze. Teraz te pieniądze idą na PROMOCJĘ PREZYDENTA. I temu u nas służy kultura: PROMOCJI PREZYDENTA.
Po prezentacji gości z Bydgoszczy zaczęła się dyskusja. Na sali z oficjeli byli: doradca prezydenta ds PR, Bogusław Żmijewski, dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego, Zdzisław Fadrowski (PSL), przewodniczący Komisji Kultury Rady Miasta Konrad Lenkiewicz (PO), dyrektor teatru im. Jaracza Janusz Kijowski (kandydował do sejmu z listy SLD), dyrektor CEiK Marcin Kapłon (SLD). Z twórców byli artyści z Teatru i Scholi Węgajty.
Przedstawiam niektóre wypowiedzi:
Bogusław Żmijewski (doradca prezydenta ds. PR): - Różnica między Bydgoszczą a Olsztynem jest taka, że tam szukali tego co łączy, a my szukamy tego co dzieli, definiujemy ludzi: „ten jest zły”. Spotkania Sceny Margines Teatru Jaracza zbudowane są na zasadzie barykady, walczące strony sadza się po przeciwnych stronach sceny. Nam potrzebna jedności. Prezydent szuka consensusu z twórcami i działaczami kultury. Nie można jednak patrzeć na kulturę tylko przez pryzmat pieniędzy.
Poetka i pisarka Tamara Bołdak-Janowska: - W Olsztynie mamy elity. Np. Teatr Węgajty wystawia genialne przedstawienia. Mamy wspaniale muzykujących Ukraińców. Ale chociaż są elity, to Olsztyn kulturalnie jest martwy. W Olsztynie nie dojdzie do spotkania elit, bo mamy wybitnych pisarzy, a wybitni pisarze się nienawidzą.
Ryszard Michalski, stowarzyszenie „Tratwa”: - Kultura to przestrzeń życia wspólnego. Dlatego na początek nie nastawiać się na pieniądze. Wyzbyć się paskudnej gry interesów. Trzeba pozbyć się fetyszy i nie czekać na zgodę władzy i z góry zakładać, że prezydent Grzymowicz się nie zgodzi. Trzeba spróbować.
Agnieszka Kołodyńska, aktorka (ruch Obywateli Kultury Olsztyna) : - W 2000 roku odbył się Kongres Kultury Warmii, Mazur i Powiśla. Spisano ciekawe postulaty, które nie zostały zrealizowane. Pozostał po kongresie świstki papierów, wielki żal i gorycz ludzi, którzy zaangażowali się w prace Kongresu.
Jako ruch Obywateli Kultury Olsztyna wystosowaliśmy List otwarty do Marszałka Województwa w sprawie zwolnienionych z pracy w CEiK artystów-twórców Teatru Węgajty i Scholi. Wystosowaliśmy też List otwarty do prezydenta apelując o oddzielenie kultury od promocji i turystyki. Te rozmowy są opłacone krwią. Czekamy na odpowiedzi.
Ruch ogłosił swoje postulaty: ścisłe powiązanie kultury ze strategią rozwoju miasta i regionu (obecnie kultura traktowana jest instrumentalnie, zazwyczaj – jedynie jako element promocyjny miasta i regionu), zerwanie z anachronicznymi i niejednoznacznymi mechanizmami finansowania i ewaluacji działalności kulturalnej, marginalizacją znaczenia rodzimych środowisk kulturotwórczych w kształtowaniu polityki kulturalnej miasta. Ruch zauważa, że koncepcje kulturalne mają coraz częściej charakter impresaryjny i instytucjonalny, nie generują więzi między mieszkańcami, nie przyczyniają się do społecznego dialogu. Dostęp do dóbr kultury jest zawężony, skutkujący niebezpieczeństwem wykluczenia jej potencjalnych uczestników. Wiele środowisk artystycznych i kulturalnych cierpi na chroniczny brak miejsca do pracy i realizacji swoich projektów, zaś istniejące instytucje prowadzą politykę „uznaniową” w dostępie do swojej infrastruktury.
Obywatele Kultury Olsztyna domagają się: 1. Wprowadzenie transparentnych, czytelnych mechanizmów finansowania kultury. 2. Poszerzanie dostępności do dóbr kultury i minimalizacja obszarów wykluczenia. 3. Walka z marginalizacją kultury, zwłaszcza niezależnych środowisk, które są integralnym elementem tejże kultury. 4. Lobbowanie na rzecz stabilnego i kluczowego miejsca kultury w strategii rozwoju miasta i regionu. 5. Wspieranie działań mających na celu powstanie wieloletniego planu inwestycyjnego w obszarze infrastruktury kulturalnej. 6. Uspołecznienie zarządzania kulturą oraz większy niż dotychczas udział twórców i animatorów kultury w jej tworzeniu na etapie decyzyjnym i wdrożeniowym. 7. Ożywienie współpracy międzysektorowej na osi samorząd – organizacje pozarządowe i środowiska kulturotwórcze. 8. Opiniowanie istniejących i przyszłych przepisów oraz zapisów dotyczących kultury. 9. Dbałość o miejsce edukacji i upowszechniania kultury w obszarze szeroko pojętej działalności kulturalnej.
Iwona Liżewska, Stowarzyszenie „Borussia”: - W Olsztynie nastąpiła festiwalizacja kultury. Imprez jest za dużo, a ilość nie przechodzi w jakość. Kultury nie stworzą urzędnicy, czego przykładem jest pismo „Warmia i Mazury” powołane przez urzędników, które istniało tylko 1,5 roku. Trzeba szukać finansowania poprzez partnerstwo publiczno-prywatne.
Adam Socha: - Tak, przykład pisma „Warmia i Mazury” to doskonały przykład jaki jest efekt tego co tworzą urzędnicy. Pismo miało wspaniałą szatę graficzną ale pozbawione było istotnych treści, po prostu było dworskie, słabe. Raz tylko redaktor naczelny zbuntował się przeciwko „złotej klatce” z fraszki bp I. Krasickiego, którą pismo przypomniało. Mianowicie wydrukował wystąpienie marszałka Andrzeja Ryńskiego wygłoszone na otwarcie Kongresu Kultury Warmii, Mazur i Powiśla”. Gdyby na tym poprzestał, to nadal by otrzymywał od marszałka pieniądze, ale zrobił rzecz szaloną, opublikował ocenę tego wystąpienia piórem początkującego prozaika Mariusza Sieniewicza, który wówczas był młody i nie bał się pisać prawdy o rządzących. Mariusz Sieniewicz w znakomitym eseju zdemaskował całą miałkość umysłową tego wystąpienia, jego nijakość i urzędniczą nowomową będącą obrazą mowy polskiej. I to był pierwszy uczciwy numer Warmii i Mazur i ostatni.
Wacław Sobaszek, twórca Teatru Węgajty: - Interesuje mnie w kulturze, za Gombrowiczem, to co międzyludzkie, to co powstaje między ludźmi, co jest lepiszczem łączącym ludzi. Tym, co nas łączy jest przestrzeń. W przestrzeni wiejskiej stworzyliśmy teatr, organizujemy wioski teatralne, uczestniczymy w obronie alei drzew przydrożnych. Niestety spotkaliśmy się też rasizmem (jeden z uczestników wioski teatralnej został pobity przez mieszkańców wsi - przyp. mój).
Dr hab. Marek Melnyk, Wydział Nauk Społecznych, Instytut Nauk Politycznych UWM: - My, mieszkańcy Olsztyna jeszcze jesteśmy wieśniakami, ale na szczęście mamy uniwersytet.
Mój komentarz:
Chciałem podzielić się swoim doświadczeniem, które może być pomocne przy tworzeniu Paktu. Jest to doświadczenie samoorganizacji społeczeństwa. Otóż, gdy wróciłem do Olsztyna po 7 latach pracy w Łodzi, to uderzyła mnie brzydota miasta. Miałem wrażenie jakby Olsztyn najechali Hunowie kiczu i brzydoty. Poszedłem do prezydenta Grzymowicza, poprosiłem, żeby podszedł ze mną do okna swojego gabinetu i wyjrzał na ohydne banery reklamowe, na kamienicę-katafalk zwieńczony oślepiającym ekranem reklamowym. Zapytałem, czy to nie rani jego poczucia estetyki, smaku, piękna? Następnie zacząłem o tym niszczeniu naszej wspólnej własności, jaką jest przestrzeń publiczna miasta, pisać w „Debacie”. Długo sądziłem, że jestem w tej walce o ład, harmonię i piękno przestrzeni publicznej osamotniony. Ale okazało się po 2 latach tej pisaniny, że w Olsztynie jest wiele środowisk, z którymi połączyła nas walka o ratowanie przestrzeni publicznej miasta, bo po ulicach, placach i parkach chodzą wierzący i niewierzący, głosujący na różne partie, a łączy nas wszystkich pragnienie życia w pięknej przestrzeni. Dzięki temu w sierpniu 2011 roku na wspólnej konferencji prasowej wystąpiło razem 7 stowarzyszeń, by jednym głosem zaprotestować przeciwko niszczeniu Olsztyna inwestycjami degradującymi przestrzeń publiczną miasta. To samo dotyczy Paktu. Jeśli znajdziemy wspólny mianownik w przestrzeni kultury, to jesteśmy w stanie zorganizować się i wywrzeć presję na władzę, by siadła z nami rozmów i zaczęła traktować podmiotowo. Na razie władza ucieka się do wypróbowanych chwytów. Prezydent powołał komisję urbanistyczno-architektoniczną, architekta miejskiego. Wszystkie te decyzje okazały się działaniami pozorowanymi. Teraz też prezydent zamierza uciec się do tego samego chwytu i zapowiada powołanie rady kultury. Jeśli nie damy się podzielić, nie będziemy chcieli ugrać tylko coś dla siebie, to nikt z nas nie może wejść do takiej fasadowej rady.
Jednak Olsztyńska Kultura Obywatelska zwracając uwagę w swoich postulatach na zjawisko wykluczenia z uczestnictwa w kulturze i marginalizacji, sama zaczęła od dzielenia i wykluczania. Jeśli ten Pakt ma być tylko paktem władzy z kulturą lewicową, żeby nie powiedzieć lewacką, z którego zostaną wykluczone stowarzyszenia inspirowane kulturą chrześcijańską, to nasze środowisko „Debaty” i „Świętej Warmii” będzie krzyczeć. Że jest taka próba świadczy chociażby to, że nie dostaliśmy zaproszenia na to seminarium. Dowiedziałem się o nim z mejla Krzysztofa Worobca (dziękuję Krzysztofie!) Czy środowisko „Debaty” jest dla OKO, tak jak dla władzy, „trędowate”? Np. dopiero z okazji seminarium dowiedziałem się, że wystosowaliście list w obronie Teatru Węgajty. O tej inicjatywie nie powiadomiliście naszego środowiska. Dlaczego? Też bym podpisał ten List. Z Teatrem Węgajty czuję się związany od 20 lat, ja i moja żona przeznaczamy 1% właśnie na ten Teatr.
Nie zgodzimy się robić za misia z kółkiem w nosie pokazywanego ku ciesze gawiedzi, a tak traktujemy działalność Sceny Margines utrzymywanej również za nasze podatki, na które po raz pierwszy został zaproszony człowiek z naszego środowiska, na zasadzie ciekawostki zoologicznej. Uczestnicząc w Pakcie na pewno nie zgodzimy się na to, żeby nasze podatki posłużyły do bolszewizacji kultury (vide„Czerwony Październik”). Jeśli chcecie z tego Paktu wykluczyć środowiska, dla których inspiracją jest kultura chrześcijańska, to zawrzecie Pakt tylko z sobą.
Adam Socha, relacja i foto.
II seminarium z cyklu „Metropolis XXI. Zmiana, rozwój, opór – współczesne strategie miejskie” organizowane przez Narodowe Centrum Kultury, Collegium Civitas i Obywateli Kultury Olsztyna . Olsztyn, 7 marca 2012 rok
Tekst Bydgoskiego Paktu dla Kultury pod linkiem:
http://www.bydgoszcz.pl/binary/Bydgoski-Pakt-dla-Kultury_tcm29-113023.pdf
Skomentuj
Komentuj jako gość