Sprawę nepotyzmu dr hab. O. prof. UWM i plagiatu bada w najnowszym „Tygodniku Powszechnym" Mariusz Sepioło. Dziennikarz cytuje między innymi Adama Sochę, a także studentów uczelni, na której pracował O.
Uniwersytet Warmisko-Mazurski w Olsztynie, obrona pracy licencjackiej J., studenta Wydziału Sztuki. Komisja egzaminacyjna: promotor pracy, doktor habilitowany O. (dalej będziemy go nazywali Profesorem) oraz recenzentka pracy, doktor habilitowana O., żona Profesora. Prywatnie rodzice broniącego się studenta. Komisja i student siedzą naprzeciwko siebie, pod sufitem godło państwowe. Trzy pytania i trzy odpowiedzi. Egzamin zdany z wynikiem pozytywnym.
Dziennikarz „TP" próbuje też uzyskać wyjaśnienia od samego naukowca i jego syna. – J., młodszy syn Profesora, nie chce rozmawiać – relacjonuje Sepioło. – Podobno zamieszanie wokół jego licencjatu wykańcza go psychicznie. Sam Profesor o licencjacie syna mówi tylko: „Ani ja, ani moja żona nie złamaliśmy prawa w tym zakresie".
– Pytam więc dalej – kontynuuje Sepioło – jakimi wartościami kieruje się w swojej pracy jako artysta i pracownik naukowy? Czy nie uważa, że promowanie pracy licencjackiej syna jest postępowaniem nieuczciwym wobec innych studentów? Czy zgadza się z opinią, że jako dziekan Wydziału Sztuki kierował się własnym interesem, utrudniając działalność innych pracowników, swoich podwładnych? Czy faworyzował swoich synów jako studentów Wydziału Sztuki? Cisza.
W 2012 r. O. ubiega się o przyznanie mu tytułu profesora tytularnego. C., jedna z pracownic wydziału, wysyła do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych anonimową skargę. Pisze, że praca doktorska O. jest plagiatem. Dołącza jej kopię. Kiedy dziennikarze proszą o dostęp do oryginału, okazuje się, że zniknął z teczki O. Znajduje się kilka miesięcy później w pracowni O., jednak nigdy nie trafia tam, gdzie powinien: do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. A jeśli ta nie ma w rękach doktoratu, nie może odebrać tytułu naukowcowi.
O. pozywa dziennikarza Adama Sochę, który napisał o plagiacie. Wygrywa proces o zniesławienie. Sąd argumentuje, że dziennikarz posiłkował się kopią, a nie oryginałem pracy. Adam Socha wciąż twierdzi, że informacja o plagiacie była prawdziwa. Zaangażował się w wyjaśnienie jej do końca. Teraz pracuje nad sprawą habilitacji O., w której również dopatrzył się nierzetelności.
Cały reportaż w najnowszym „Tygodniku Powszechnym".
(na zdj. screenshot strony internetowej "TP")
Skomentuj
Komentuj jako gość