Pół roku temu pisałem o podniesionym przez Marka Budzisza temacie sojuszu, a nawet federacji z Ukrainą. To o czym pisał Budzisz wydaje się zbyt daleko idące ale sprawa naszych przyszłych stosunków z Ukrainą leży na stole. Tej sprawy nie da się pominąć.
Że będziemy silnie związani z Ukrainą to oczywiste. Zdecydowała o tym agresja Rosji i wola narodu polskiego. Niezależnie do tego co mówią politycy i publicyści, Polacy po 24 lutego, bez chwili wahania, zdecydowali o odłożeniu na bok spraw, które nas dzielą i otworzyli drzwi swoich domów by przyjąć uchodźców. Państwo nawet nie zdążyło zabrać się tę sprawę gdy ludzie gremialnie ruszyli z pomocą. Po tak zdecydowanym wyrażeniu woli narodu politycy dużego ruchu nie mają, pozostaje tylko kwestia jaką formę przybierze nasza współpraca z przyszłą Ukrainą. Piszę przyszłą bo bez wątpienia będzie to inny naród niż ten, który znaliśmy, i inne państwo.
Temat przyszłej współpracy wraca z powodu mętnego stanowiska krajów Zachodu w sprawie pomocy Ukrainie. Tu nie chodzi tylko o to czy Ukraina wyjdzie z wojny pobita czy nie. Stawka jest znacznie wyższa, przynajmniej dla nas. Do tej pory NATO, czyli tak naprawdę USA, prowadziło politykę odstraszania Rosji. Lutowa agresja pokazała, że ta polityka przestała działać. Rosja uznała, że może zaryzykować. Szczęśliwie dla nas nacięła się strasznie na Ukraińcach.
Ostateczny wynik wojny nie jest jeszcze znany ale jedno jest pewne – w pył została rozniesiona dotychczasowa architektura bezpieczeństwa na wschodzie Europy. Dotyczy to zwłaszcza Ukrainy, Polski i Białorusi ale też Rumunii, krajów bałtyckich i Skandynawów. I niezależnie od tego kogo lubimy a kogo nie, niezależnie od tego jak bardzo chcemy trzymać się z daleka, musimy działać. Musimy zbudować nową architekturę bezpieczeństwa na wschodzie. My musimy, nie kto inny. Nie możemy liczyć na to, że uchowamy się pod osłoną Stanów Zjednoczonych bo te, wcześniej czy później, będą zaangażowane w konflikt z Chinami. Odpowiedź na pytanie czy w razie wojny z Rosją Niemcy zrobią dla nas to co my robimy dla Ukrainy jest chyba oczywista, prawda?
Pozostaje nam załatwienie tego we własnym zakresie. Jeżeli Ukraina wygra wojnę w sposób zdecydowany to będziemy mieli trochę czasu. Gorzej gdy zostanie zmuszona do jakiegoś zgniłego rozejmu czy pokoju bez przetrącenia karku Rosji. Wtedy pokój będzie tylko na kilka lat a potem znowu wojna i tym razem Moskale nas nie pominą. Dlatego obawiam się, że będziemy zmuszeni do zawarcia sojuszu wojskowego z Ukrainą. 300 tysięcy Ukraińców i drugie tyle Polaków pozwoli na powstrzymanie Rosji przed ewentualną kolejną agresją. Bez tego Rosja uderzy znowu. Uderzy bo taka jest natura imperiów, które nie są powstrzymywane.
Ktoś powie, że nas na to nie stać. Na ścianie the Korean War Memorial Amerykanie umieścili napis "Freedom Is Not Free" – wolność nie jest za darmo. To święte słowa. A my powinniśmy zadać sobie pytanie nie o to ile mamy zapłacić tylko o to ile stracimy jeśli nie zapłacimy i nie poniesiemy wyrzeczeń. I będą to duże wyrzeczenia. Dzisiaj Ukraina jest dla nas sporym obciążeniem. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że po pomyślnym, w co wierzę, zakończeniu wojny Ukraina nie będzie przynosiła nam profitów. Stanie się tak dopiero po znaczącej odbudowie kraju. Bezpośrednio po wojnie Ukraina będzie potrzebowała pieniędzy na odbudowę a tych nie będziemy mogli dać tyle co Niemcy. I Niemcy dadzą ale postawią warunki, które Ukraina będzie musiała przyjąć. Jakaś zbyt daleko idąca współpraca z Polską może być powodem wstrzymania środków pomocowych dla Ukrainy. Przecież wyraźnie widać, że w chwili obecnej Ukraina wspierana przez Polskę walczy z Rosją co znacznie wzmocniło znaczenie Polski w Europie. Trzęsący Unią Niemcy za to walczą z Polską w celu ograniczenia przyszłej pozycji Polski. Wystarczy się przyjrzeć. Korzystając z naszego zaangażowania w wojnę próbują nas zadusić finansowo. Naiwni myślą, że tu chodzi o praworządność, o jakieś zakichane kamienie milowe. To bzdura. Przyczyną sporu z Unią czyli Niemcami nie jest przedmiot sporu tylko podmiot – Polska.
Czekają nas poważne wyzwania. Kryzys gospodarczy spowodowany wojną i do tego wielkie wydatki na wojsko. Wydatki, które będziemy musieli ponosić również po jej zakończeniu. Obecna wojna pokazała, że musimy co najmniej podwoić armię. Do tego ją zmodernizować nie tylko przez zakup drogich zabawek jak czołgi czy samoloty. Musimy zbudować własny system świadomości sytuacyjnej i własny system rozpoznawczo-uderzeniowy. To oznacza satelity, drony i rakiety oraz rozbudowany przemysł obronny. Dopiero to wszystko pozwoli nam na zachowanie własnej sprawczości i faktyczną niepodległość. I dopiero wtedy będziemy mogli czerpać materialne pożytki ze współpracy z Ukrainą.
A rodzaj związków z Ukrainą? To bym zostawił naturalnemu rozwojowi wydarzeń. Obecne związki z Ukrainą będą się rozwijać bo mamy ogromny kapitał zaufania. Jak ludzie będą czuli tak zrobią. Ważne żeby nie dać się znowu skłócić tylko robić interesy. Takie zwyczajne interesy. Jeśli zadbamy o komunikację, o połączenia drogowe i kolejowe, to bliskość krajów i znajomość języka pozwoli zarabiać i nam i im.
To wszystko razem pozwoli nam czuć się bezpiecznie i, mam nadzieję, zmusi Rosję do zajęcia się własnymi sprawami a nie sąsiadami.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość